Cześć! Dzisiaj po ponad 3 latach od czasu kiedy nie widzę pojechałem na zajęcia wokalu zupełnie sam. Nie było to łatwe, ale poszczególne odcinki ćwiczyłem jakiś czas i w końcu nadażyła się okazja, by wskoczyć na głęboką wodę. Ile nerwów i walki kosztowało mnie to, by rodzice mi pozwolili to szkoda słów. Zamiast ułatwiać życie to utrudniają, bo oprócz przełamania własnego strachu to jeszcze trzeba tracić siły na wywalczenie, że tak to nazwę pozwolenia. Trasę od siebie z domu na przystanek PKS znam całkiem dobrze i tak samo trasę z przystanku tramwajowego do szkoły. Najtrudniejszy element układanki to przejście pomiędzy dworcem PKS w Bydgoszczy, a przystankiem tramwajowym, gdyż jest tam taki układ: Przejście bez sygnalizacji z którego wchodzimy na wysepkę i trafiamy na przejście z sygnalizacją, ale jest to ulica Jagiellońska, czyyli najbardziej ruchliwa ulica w Bydgoszczy i potem jest przejście tramwajowe z sygnalizacją. Myślę, że nie będę opisywać całej trasy szczegółowo, tylko opowiem wam o sytuacjach, które mi się przytrafiły. No to wysiadając już w Bydgoszczy na dworcu PKS musiałem wyminąć wycieczkę szkolną, następnie prawie przeszedłem na czerwonym świetle przez przejście tramwajowe, ale jakaś pani powiedziała, że czerwone jest. Nie wiem, czy się zamyśliłem, czy co, ale jakoś nie zauważyłem. I tak nic nie jechało przez 2 minuty. Kiedy stałem na przystanku tramwajowym podjechał tramwaj, ale nie usłyszałem jaki numer, więc próbowałem się dowiedzieć, ale nikt mi nie odpowiedział. Zaryzykowałem i w środku dowiedziałem się, że to zły tramwaj. Na szczęście mogłem wysiąść jeszcze na następnym przystanku. To była jedyna sytuacja, kiedy ludzie byli głusi. Na następnym przystanku podjechał tramwaj i tu szok! Motorniczy wysiadł i spytał się mnie, czy czekam na tę linię. To nie był mój tramwaj, więc grzecznie podziękowałem. Chwilę później na horyzoncie pojawił się kolejny i jakaś pani obok spytała się, czy dwójka mi pasuje. Odpowiedziałem, że tak i podszedłem do niego, gdy się zatrzymywał. Pani próbowała mnie złapać, żeby mi pomóc, ale powiedziałem, że sobie poradzę i wsiadłem. Kiedy wysiadłem miły pan spytał się mnie, czy ma mi pomóc przejść przez jezdnię, ale podziękowałem mu i pognałem na zajęcia, bo byłem spóźniony przez wolno jadącego PKS. Teraz przeskok w czasie, wracam już tramwajem i wysiadam znowu przy dworcu PKS, ale muszę się jeszcze na niego dostać z przystanku tramwajowego. Idę po prowadnicach, zaczyna się pochyły spad, więc zaczynam machać laską i szukam słupka od sygnalizacji. Dobra jest, zwrot w prawo o 90 stopnni i do przejścia. Chyba lekko zahaczyłem laską o czyjeś nogi, więc przeprosiłem, ale w tym momencie laska ominęła słup sygnalizacyjny przy przejściu przez ulicę i leciutko puknąłem w niego czołem. Niestety jakiś pan to widział, więc trochę przypał, ale przeszedłem już przez jezdnie, wysepka, jezdnia i przy krawężniku na dworzec pKS. Potem jeszcze zamiast na 9 peron, trafiłem na 10, ale coś mi nie pasowało, więc spytałem się jaki to peron i poszedłem o jeden dalej. Dalsza droga przebiegła bez dodatkowwych wrażeń. Muszę przyznać, że zmęczyła mnie ta podróż trochę psychicznie, ale myślę, że z każdym kolejnym razem będzie coraz lepiej.
Pierwsza pełna samodzielna podróż
Cześć! Dzisiaj po ponad 3 latach od czasu kiedy nie widzę pojechałem na zajęcia wokalu zupełnie sam. Nie było to łatwe, ale poszczególne odcinki ćwiczyłem jakiś czas i w końcu nadażyła się okazja, by wskoczyć na głęboką wodę. Ile nerwów i walki kosztowało mnie to, by rodzice mi pozwolili to szkoda słów. Zamiast ułatwiać życie to utrudniają, bo oprócz przełamania własnego strachu to jeszcze trzeba tracić siły na wywalczenie, że tak to nazwę pozwolenia. Trasę od siebie z domu na przystanek PKS znam całkiem dobrze i tak samo trasę z przystanku tramwajowego do szkoły. Najtrudniejszy element układanki to przejście pomiędzy dworcem PKS w Bydgoszczy, a przystankiem tramwajowym, gdyż jest tam taki układ: Przejście bez sygnalizacji z którego wchodzimy na wysepkę i trafiamy na przejście z sygnalizacją, ale jest to ulica Jagiellońska, czyyli najbardziej ruchliwa ulica w Bydgoszczy i potem jest przejście tramwajowe z sygnalizacją. Myślę, że nie będę opisywać całej trasy szczegółowo, tylko opowiem wam o sytuacjach, które mi się przytrafiły. No to wysiadając już w Bydgoszczy na dworcu PKS musiałem wyminąć wycieczkę szkolną, następnie prawie przeszedłem na czerwonym świetle przez przejście tramwajowe, ale jakaś pani powiedziała, że czerwone jest. Nie wiem, czy się zamyśliłem, czy co, ale jakoś nie zauważyłem. I tak nic nie jechało przez 2 minuty. Kiedy stałem na przystanku tramwajowym podjechał tramwaj, ale nie usłyszałem jaki numer, więc próbowałem się dowiedzieć, ale nikt mi nie odpowiedział. Zaryzykowałem i w środku dowiedziałem się, że to zły tramwaj. Na szczęście mogłem wysiąść jeszcze na następnym przystanku. To była jedyna sytuacja, kiedy ludzie byli głusi. Na następnym przystanku podjechał tramwaj i tu szok! Motorniczy wysiadł i spytał się mnie, czy czekam na tę linię. To nie był mój tramwaj, więc grzecznie podziękowałem. Chwilę później na horyzoncie pojawił się kolejny i jakaś pani obok spytała się, czy dwójka mi pasuje. Odpowiedziałem, że tak i podszedłem do niego, gdy się zatrzymywał. Pani próbowała mnie złapać, żeby mi pomóc, ale powiedziałem, że sobie poradzę i wsiadłem. Kiedy wysiadłem miły pan spytał się mnie, czy ma mi pomóc przejść przez jezdnię, ale podziękowałem mu i pognałem na zajęcia, bo byłem spóźniony przez wolno jadącego PKS. Teraz przeskok w czasie, wracam już tramwajem i wysiadam znowu przy dworcu PKS, ale muszę się jeszcze na niego dostać z przystanku tramwajowego. Idę po prowadnicach, zaczyna się pochyły spad, więc zaczynam machać laską i szukam słupka od sygnalizacji. Dobra jest, zwrot w prawo o 90 stopnni i do przejścia. Chyba lekko zahaczyłem laską o czyjeś nogi, więc przeprosiłem, ale w tym momencie laska ominęła słup sygnalizacyjny przy przejściu przez ulicę i leciutko puknąłem w niego czołem. Niestety jakiś pan to widział, więc trochę przypał, ale przeszedłem już przez jezdnie, wysepka, jezdnia i przy krawężniku na dworzec pKS. Potem jeszcze zamiast na 9 peron, trafiłem na 10, ale coś mi nie pasowało, więc spytałem się jaki to peron i poszedłem o jeden dalej. Dalsza droga przebiegła bez dodatkowwych wrażeń. Muszę przyznać, że zmęczyła mnie ta podróż trochę psychicznie, ale myślę, że z każdym kolejnym razem będzie coraz lepiej.
11 replies on “Pierwsza pełna samodzielna podróż”
Dobrze, że nic nie jechało. I fajnie, że się odważyłeś.
Myślę, że trzeba korzystać, jak ktoś chce pomóc zwłaszcza w początkach samodzielnego poruszania się po mieście.
Gratuluję pierwszej samodzielnej podróży. 🙂 Przypałami się nie przejmuj. Ja kiedyś przeprosiłam… trawę. Ona rosła sobie na takim jakby podwyższeniu, a ja, nie wiedzieć czemu, pomyślałam, że to czyjeś nogi. No i przeprosiłam te nogi. Potem się okazało, że mężczyzna, którego chcę przeprosić, bo myślałam, że on jest tą trawą, stoi obok. 😀 Nie chciał mi uwierzyć, że to chodzenie to nie takie ciężkie.:D Kiedyś też wpadłam chyba na barierki przy peronie, bo szukałam schodów, a pociąg miał zaraz odjeżdżać, no i jak sobie wpadłam na te barierki, to pojawili się moi znajomi, żeby pomóc. 😀 Więcej tego było i gorszych rzeczy, więc… 😀
O, ile ja słupów, aut i scian przeprosiłem. Kiedyś idę sobie, myśle o czymś i napotykam się na słup. Jestem głęboko w myślach i przepraszam go jakoś automatycznie, na co słysze z boku głos pani: “nie musi pan bo to tylko słup. Nie daruje on panu.”.
Haha matkę naturę trzeba szanować 🙂
Ja też często przepraszam. A raz to dosłownie powietrze przeprosiłam, bo nie wiem, co myślałam
Gratuluje ja dzisiaj pierwszy raz od czasu jak niewidzę doszedłem sam na przystanek autobusowy ponad 500 metrów i pojechałem autobusem na dworzec główny we Wrocławiu
Również gratuluję
Dołączam się do gratulacji. Mnie równieżpierwsze samodzielne podróże męczyły psychicznie, ale z czasem zaczęła dominować satysfakcja z braku potrzeby proszenia o pomoc lub wyręczania się innymi.
Dzięki! Jest coraz lepiej, bo przynajmniej raz w tygodniu odbywam taką podróż.:)
Suuper. Znam te trasy.. I podziwiam. Bo dworzec PKS to dla mnie nadal jakaś czarna magia