Category: Pożegnalny koncert Eltona Johna
Witajcie, inspirując się dawnym wpisem Jamajki o koncercie Eda Sheerana, postanowiłem napisać coś o koncercie na którym byłem w sobotę 4 maja. Farewell Yellow Brick Road, czyli pożegnalna trasa Eltona Johna z przystankiem w krakowskiej tauron arenie. Uwielbiam ten obiekt za mega sprawne wchodzenie i wychodzenie, bez żadnych kolejek przy bramkach. Początek koncertu zaplanowany był na godzinę 20 i gwiazdor wieczoru pokazując klasę nie kazał na siebie długo czekać, bo parę minut po 20 już wyszedł na scenę. Mam pewne zastrzeżenia co do akustyki, bo było trochę pogłosu i odbić. Mogliby nad tym popracować, zwłaszcza, że większość dużych koncertów jest właśnie tam. Oprócz tego pojawiały się małe przestery u Eltona na mikrofonie, ale wszystko to nie miało już znaczenia, kiedy usłyszałem pierwszą frazę. To się dopiero nazywa śpiewanie i to w takim wieku. Wiele razy chciałem śpiewać razem z Eltonem, ale było mi głupio przy takim wokalu. Na pierwszy ogień poszło Bennie And The Jets i pierwsze akordy fortepianu rozbrzmiały na sali wypełnionej jakimiś dwudziestoma tysiącami ludzi, a mi wszystkie włosy na ciele stanęły dęba. Niestety przez cały występ nie pojawiły się żadne utwory z Króla Lwa, ani Sacrifice. Współczuję mu wybierania setu na koncert z dyskografii zaczynającej się pod koniec lat sześćdziesiątych. Koncert trwał prawie dwie i pół godziny z bisami. Czas umilały takie piosenki jak: Indian Sunset, Border Song, I'm Still Standing, Don't let the sun go down on me, Crocodile Rock, Candle in the wind, Your Song, Take me to the pilot, Tiny Dancer, Philadelphia Freedom, I Guess That's Why They Call It the Blues, Think It's Going to Be a Long, Long Time, Burn down the mission i jeszcze trochę. Sam Elton nie mówił za dużo pomiędzy piosenkami, ale kiedy przywitał się z publicznością i powiedział, że "Today is a bitter sweet night, because it's our last ever show in Poland", większość ludzi jakby nie zrozumiała i zaczęła się cieszyć. Żałuję, że był to mój pierwszy i już ostatni koncert Eltona Johna, bo było to coś niesamowitego. Ponagrywałem trochę piosenek swoim iphonem w formacie wideo 1080p 60fps, dlatego, że chciałem pokazać rodzinie i znajomym, ale poprzerabiam na mp3 i coś tutaj powrzucam.