Category: The World of Hans Zimmer: A Symphonic Celebration
Koncert na którym byłem dwa miesiące temu, ale z racji tego, że mam dwa nagrania i nie chciałem ich wrzucać tak po prostu, pomyślałem, że napiszę coś o tym wydarzeniu, wspierając się internetem, bo nie wszystko się pamięta. Trasa koncertowa, której kuratorem i dyrektorem muzycznym jest sam Hans Zimmer specjalnie zaaranżowana pod orkiestrę symfoniczną i chór, pozbawiona jakichkolwiek elektronicznych brzmień. Co ciekawe sala była wypełniona po brzegi, ale bilety nie zniknęły w jakimś zawrotnym tempie, bo w lutym było ich jeszcze sporo. Koncert odbył się w Tauron Arenie w Krakowie, więc znowu trzeba było na drugi koniec Polski śmigać. Samego kompozytora nie było tym razem na scenie, gdyż chciał się poczuć jak widz i tylko przygotował wszystko. Podczas utworów na wielkich ekranach były wyświetlane specjalnie wybrane sceny z filmów przez Zimmera, a pomiędzy utworami były puszczane wcześniej przygotowane anegdoty i ciekawostki opowiadane przez autora. Dyrygent Gavin Greenaway miał do dyspozycji Białoruskich symfoników z Teatru Bolshoi oraz śpiewaków z Belarusian Television and Radio Choir. Oprócz nich na scenie znaleźli się m.in. australijska wokalistka i kompozytorka Lisa Gerrard, mołdawska śpiewaczka i solistka operowa Valentina Naforni?ă oraz piosenkarka i kompozytorka serbskiego pochodzenia Asja Kadrić. Instrumentaliści: Pedro Eustache, Rusanda Panfili, Marie Spaemann, Lucy Landymore, Eliane Correa, Aleksandra Šuklar, Juan Herrero, Luis Ribeiro oraz Amir John Haddad. Koncert podzielony był na dwie części. Pierwsza trwała mniej więcej godzinę, po której była 20 minutowa przerwa. Do przerwy pojawiły się utwory z takich filmów, jak: Mroczny Rycerz, Król Artur, Mission Impossible 2, Pearl Harbor, oraz 20 minut muzyki z Kodu da Vinci. Po przerwie zaczęło się od bajek. Madagaskar, Mustang z Dzikiej Doliny, Kung Fu Panda, Król Lew, Hannibal, Time z Incepcji, Gladiator i Piraci z Karaibów na zakończenie. Żałuję, że mój telefon miał mało baterii i nie mogłem nagrać zbyt wiele i na Piratach nie udało mi się włączyć nagrywania. Mam takie marzenie, żeby kiedyś usłyszeć te motywy w jakiejś filharmonii, bo jeżeli chodzi o akustykę Tauron Areny to według mnie jest średnia. Może to wina miejsc na których zawsze jestem, bo są to miejsca najtańsze wysoko na trybunach. No i też instrumenty klasyczne nagłośnione nie brzmią tak samo, jak akustycznie. Ogólnie jestem zadowolony z tego koncertu, a kiedy pojawiło się Now we are free z Gladiatora przeżyłem muzyczny orgazm. PS. Ktoś wie dlaczego nie dają nakrętek do butelek z napojami na takich imprezach?
Witajcie, inspirując się dawnym wpisem Jamajki o koncercie Eda Sheerana, postanowiłem napisać coś o koncercie na którym byłem w sobotę 4 maja. Farewell Yellow Brick Road, czyli pożegnalna trasa Eltona Johna z przystankiem w krakowskiej tauron arenie. Uwielbiam ten obiekt za mega sprawne wchodzenie i wychodzenie, bez żadnych kolejek przy bramkach. Początek koncertu zaplanowany był na godzinę 20 i gwiazdor wieczoru pokazując klasę nie kazał na siebie długo czekać, bo parę minut po 20 już wyszedł na scenę. Mam pewne zastrzeżenia co do akustyki, bo było trochę pogłosu i odbić. Mogliby nad tym popracować, zwłaszcza, że większość dużych koncertów jest właśnie tam. Oprócz tego pojawiały się małe przestery u Eltona na mikrofonie, ale wszystko to nie miało już znaczenia, kiedy usłyszałem pierwszą frazę. To się dopiero nazywa śpiewanie i to w takim wieku. Wiele razy chciałem śpiewać razem z Eltonem, ale było mi głupio przy takim wokalu. Na pierwszy ogień poszło Bennie And The Jets i pierwsze akordy fortepianu rozbrzmiały na sali wypełnionej jakimiś dwudziestoma tysiącami ludzi, a mi wszystkie włosy na ciele stanęły dęba. Niestety przez cały występ nie pojawiły się żadne utwory z Króla Lwa, ani Sacrifice. Współczuję mu wybierania setu na koncert z dyskografii zaczynającej się pod koniec lat sześćdziesiątych. Koncert trwał prawie dwie i pół godziny z bisami. Czas umilały takie piosenki jak: Indian Sunset, Border Song, I'm Still Standing, Don't let the sun go down on me, Crocodile Rock, Candle in the wind, Your Song, Take me to the pilot, Tiny Dancer, Philadelphia Freedom, I Guess That's Why They Call It the Blues, Think It's Going to Be a Long, Long Time, Burn down the mission i jeszcze trochę. Sam Elton nie mówił za dużo pomiędzy piosenkami, ale kiedy przywitał się z publicznością i powiedział, że "Today is a bitter sweet night, because it's our last ever show in Poland", większość ludzi jakby nie zrozumiała i zaczęła się cieszyć. Żałuję, że był to mój pierwszy i już ostatni koncert Eltona Johna, bo było to coś niesamowitego. Ponagrywałem trochę piosenek swoim iphonem w formacie wideo 1080p 60fps, dlatego, że chciałem pokazać rodzinie i znajomym, ale poprzerabiam na mp3 i coś tutaj powrzucam.